Po chodnikach ich poznacie
tekst: Mikołaj Białasik,
student Wydziału Architektury na Politechnice Krakowskiej
grafika: Dominika Strzałka,
absolwentka Wydziału Architektury na Politechnice Krakowskiej
kosultacja:
dr inż. arch. SARP IARP Marta A. Urbańska
czas czytania: ok.11 min
Idąc ulicami Krakowa, przemieszczając się miedzy kolejnymi punktami na swojej codziennej trasie często nie przywiązujemy zbyt dużej uwagi do otaczającego ją entourage. Jesteśmy zbyt zabiegani, często zaaferowani przez inne rzeczy, aby dostrzec wszystkie informacje, idee i mankamenty otaczającej nas przestrzeni, która przestaje być dla nas ważna lub nigdy ważna się nie stała. Taki brak zaangażowania nas, czyli jej użytkowników, jest szkodliwy nie tylko dla niej samej, ale i dla nas jako tych dla, których istnieje. Brak przywiązywania do niej uwagi to dla przeciętnego człowieka też uszczuplenie jego wiedzy na temat społeczeństwa, w którym żyje, ponieważ wspólna przestrzeń, przestrzeń publiczna, przestrzeń ulic to w zasadzie papierek lakmusowy naszych wzajemnych stosunków.
Ponieważ jak nietrudno już zauważyć artykuł ten traktował będzie o jakości przestrzeni publicznej trzeba doprecyzować co stanie się w nim jej głównym reprezentantem. Od wielu lat w całej Europie walczy się aby miasta były oglądane z perspektywy pieszego i do pieszego dostosowywane, dlatego też to właśnie chodnik stanie się głównym tematem i punktem odniesienia jako najprostszy, najbardziej dostępny i powszechny element przestrzeni dla pieszych od zarania dziejów. Pomimo jego zmian i ewolucji w ciągu historii, prób jego przekształcania, wciąż pozostaje w pełni swojej funkcji, co więcej, staje się powoli dominującym elementem teraźniejszych i przyszłych przestrzeni miejskich, dlatego warto uzmysłowić sobie jak bardzo ważną jest on, wbrew pozorom, częścią naszego codziennego życia i jak bardzo na to życie wpływa.
Zanim jednak cokolwiek zostanie napisane, trzeba zdefiniować na potrzeby tego artykułu czym według autora jest w tym przypadku chodnik. Gdybyśmy chcieli się ograniczyć do definicji z art. 2. pkt. 9 przepisów ogólnych prawa o ruchu drogowym, która głosi, że chodnik to " część drogi przeznaczona dla ruchu pieszych" to sens tego artykułu został by zniwelowany do rozważań o stanie technicznym polskich dróg, a jego wydźwięk przybrałby tony melancholijnego narzekania. Dlatego ze względu na temat przyjmijmy, że chodnik nie jest definiowany przez swoja fizyczność ale szereg relacji z sąsiadującą przestrzenią, która nadaje mu jakąś celowość. Nie oznacza to jednak, że artykuł będzie poruszał tylko sferę socjologiczną i ucieknie od komentowania rzeczywistości, ponieważ te dwie sfery są w tym przypadku nierozerwalnie ze sobą związane a naruszenie jednej z nich potrafi mocno wpłynąć na drugą. Kwestia definiowania chodnika przez jego relacje z sąsiadującą przestrzenią i przez to wpływanie na jego najbardziej przyziemne cechy czyli przydatności i dostępność to w zasadzie główne tematy, które są zazwyczaj poruszane w tym kontekście. Są to też główne rzeczy jakie w kwestii chodnika były poddawana tak dramatycznym zmianom w ciągu ostatnich dekad. Chyba najlepszym przykładem, który uwydatnił związki przyczynowo skutkowe między chodnikiem a relacjami w jakich znajduje się z przestrzenią były idee modernizmu i samego Le Corbusiera. Postulaty funkcjonalnego odseparowania, dotychczas zgranych we wspólną przestrzeń, elementów z całą mocą pokazało jak bardzo ważny dla chodnika jest kontekst, w którym sie znajduję. Modernizm dobitnie pokazał nie tylko, że chodnik sam w sobie nie jest funkcjonalnie samowystarczalny a jego funkcji nie można ograniczyć jedynie do komunikacji, ale też to jak bardzo chodnik nie chce i nie może być podporządkowany odgórnej planistyce narzuconej przez projektanta patrzącego się na swój projekt z boskiej perspektywy chmur. Modernistyczna separacja chodnika od innych elementów, które definiowały go jako chodnik, sprowadziła cała pieszą przestrzeń do poziomu utwardzonej nawierzchni po ,której być może ktoś kiedyś przejdzie. Do tego wszystkiego dołożono całkowite fizyczne zerwanie relacji poprzez stosowanie rozwiązań takich jak kładki i przejścia podziemne, które w wielu przypadkach sprawiły, że chodzenie pieszo stało się nienaturalne, ponieważ było zorganizowane w uciążliwy sposób. Co prawda są to zarzuty głównie wobec cech przestrzeni czasów słusznie minionych, ale należy w nich szukać praprzyczyn dzisiejszych problemów, a co ważniejsze naszego dzisiejszego do nich stosunku. Nie można tu jednak nic narzucić przeciętnemu użytkownikowi ponieważ, nie posiadał on innych wzorców, a edukacja nie jest w żadnym stopniu dostosowana do poruszania takiej tematyki jak jakość przestrzeni publicznej.
Proponowana literatura do tekstu:
1. Jane Jacobs, Śmierć i życie wielkich miast Ameryki , przełożył Łukasz Mojsak, Warszawa, CA Centrum Architektury, 2014
2. Jan Gehl, Życie między budynkami: użytkowanie przestrzeni publicznych, przełożyła Marta A. Urbańska, Kraków, "RAM", 2009
3. Janette Sadik-Khan i Seth Solomonow, Walka o ulice: jak odzyskać miasto dla ludzi,przełożyła Weronika Mincer, wstęp Marta Żakowska, Kraków, Wysoki Zamek,2017
Chodnik elementem życia
Ponieważ jeden z pierwszych zarzutów wobec dzisiejszych chodników było ograniczenie ich roli do funkcji komunikacyjnej to zauważyć należy, że mimo tego nawet to nie jest realizowane w sposób, który można by uznać za zgodny ze zdrowym rozsądkiem. Jest to szczególnie zauważalne kiedy idąc jakimkolwiek chodnikiem naszym oczom objawia się nagle wydreptana ścieżka, która często poddaje w wątpliwość zasadność oficjalnie wyznaczonej trasy. Dobitnie pokazuje to w jak dużym stopniu chodnik jest też wynikiem zwykłych codziennych potrzeb człowieka, który w zwyczaju ma wybierać najdogodniejszą dla siebie trasę, i znów pokazuje kształtowanie go przez relacje, w tym przypadku z użytkownikami. Takich przykładów mamy w naszych miastach na pęczki i są one doskonałym zobrazowanie różnicy między planowaniem a projektowaniem.
Należy także zadać pytanie o chodnik jako zorganizowany system, który wypełnia przestrzeń miasta, tworzy je i spaja jako jedyna przestrzeń łącząca poszczególne elementy miasta w tak wartościowy sposób. Można by się tutaj odwołać do słynnej Jane Jacobs i jej przywiązania do ulicy jako najważniejszego ogniwa życia w mieście. Analogia ta wydaje się tym bardziej zasadna, kiedy zwrócimy uwagę na dzisiejsze tendencje do rozciągania pieszych przestrzeni na całe szerokości ulic. Dlaczego zatem znając problem od półwiecza i wiedząc, że takie związki i zależności między przestrzenią i jej użytkownikami zachodzą, nie jesteśmy w stanie jej wykorzystać w praktyce. Nie jest to specyfika chodników samego Krakowa czy może Warszawy ale powszechny problem w niezrozumieniu do czego służy i co daje w zamian dobrze zaprojektowany chodnik, który jeśli zostanie właściwie potraktowany może stać się podstawą do budowania pełnowartościowej tkanki miejskiej. Dobra przestrzeń miejskiego chodnika to podstawowa scena dla życia społeczności i społeczeństwa w ogóle.
To doprowadza nas do chyba najważniejszej części dotyczącej chodnika czyli traktowania go jako przedproża własnego domu, przestrzeni, która pozwala nam się ze sobą utożsamiać i identyfikować, która staje sie dla nas czymś więcej niż przechodząca pod naszymi oknami bezkształtną przestrzenią publiczną. Identyfikacja z własną częścią chodnika pozwala zostać jej "nieformalnym" właścicielem co jest chyba najbardziej pożądaną rzeczą jaką w relacjach między człowiekiem a stworzoną dla niego przestrzenią może się stać ponieważ nie ma nic gorszego niż przestrzeń niczyja. Dzisiaj niestety większość przestrzeni miejskiej jest niczyja co na pewno nie pomaga w jej utrzymaniu i z pewnością nie jest dla nikogo opłacalne. Powszechny brak tożsamości jest też ostateczny dowodem na uzależnienie jakości i wartości chodnika od relacji z jego otoczeniem przestrzenno-społecznym.
Opłacalny chodnik?
Argument natury socjologicznej jest niestety w tej kwestii niewystarczający, gdyż próbując zwrócić uwagę przeciętnego człowieka na ten problem może się okazać, że jest to rzucanie grochem o ścianę. Najważniejszy i koronny dowód za dbaniem i dobrym projektowaniem przestrzeni chodnika to, jak to zwykle bywa w takim przypadku, kwestia finansów. Ponieważ dbanie o przestrzeni dla pieszych to nie jedynie abstrakcyjny koncept, najlepiej pokazać przykłady, które mogą posłużyć za wzór i dowód na słuszność głoszonych idei. W ostatnich latach wiele miast przeorientowało swoje podejściu do przestrzeni dla pieszych. Najgłośniejszym i chyba najlepiej udokumentowanym przypadkiem jest Nowy Jork i jego komisarz do spraw transportu Janette Sadik-Khan, która przeprowadziła istną ideologiczną miejską rewolucje w podejściu do przestrzeni dla pieszych i przestrzeni publicznych. Zakres przeprowadzonych przez nią działań był bardzo szeroki i obejmował nie tylko oddawanie przestrzeni w mieście dla pieszych, ale także rozbudowanie systemu transportu zbiorowego, sieci ścieżek rowerowych i stał się wręcz modelowym przykładem tego w jaki sposób tego rodzaju ingerencje w przestrzeń miasta usprawniają jego działanie i poprawiają jakość życia w mieście. Cały projekt był również szeroko konsultowany i wspomagany przez znanego już z podobnych przedsięwzięć profesora Jana Gehla, propagatora rozwiązań, które dostosowują miasta do ludzkich potrzeb. Zarówno Jan Gehl jak i cały otaczający go zespół współpracowników był niezastąpionym źródłem wiedzy i intelektualno-socjologicznego know-how w zakresie tego rodzaju projektów. Mimo iż początkowym celem tych działań było usprawnienie ruchu w mieście i poprawa bezpieczeństwa na drogach, zwłaszcza względem pieszych, to zasięg ich oddziaływania miał absolutnie niespodziewane pole rażenia.
Władze Nowego Jorku szybko zauważyły dysproporcje jakie panują między poszczególnymi użytkownikami ulicy i przeznaczonymi do ich użytku jej częściami. Dobrym przykładem był jeden z najbardziej znanych symboli NY czyli Times Square, gdzie 82% ruchu odbywało się pieszo, a mimo to proporcje części ulicy oddanej dla ruchu pieszego były znacznie mniejsze niż te przeznaczone dla ruchu samochodowego. To właśnie Sadik-Khan i jej zespół jest odpowiedzialny za oddanie Times Square pieszym i poprawy ich bezpieczeństwa. W ciągu całej swojej kadencji ten sam zespół pod przewodnictwem tej samej komisarz przeprowadził jeszcze wiele tego rodzaju przedsięwzięć zarówno w skali miejskiej jak i lokalnej, które nie tylko poprawiły dostępność ulic Nowego Jorku, bezpieczeństwo pieszych na jego drogach, ale co szczególnie interesujące wpłynęło pozytywnie na lokalne małe biznesy. Ponieważ każde z działań było zawsze skrupulatnie badane pod kątem zbierania danych na temat przeprowadzonych zmian, bardzo szybko zauważono zależność między uwalnianiem i przystosowywaniem przestrzeni dla pieszych a rozwojem lokalnego handlu. O 49 % wzrósł zysk z lokalnego handlu, a o 47% spadła liczba pustych lokali usługowych, a to wszystkie przez stworzenie odpowiednich relacji między budynkami a prowadzącą do nich przestrzenią dla ich klientów, czyli pieszych. Jest to dowód, że inwestowanie w przestrzenie dla pieszych to nie tylko wymysł socjologów wskazujących na związek między jakością tych przestrzeni i naszym samopoczuciem, ale realnie zwracająca się inwestycja, która jest finansowo opłacalna głównie dla samych użytkowników. Zebrane w Nowym Jorku dane to nie tylko dowód na poparcie słuszności tezy, ale argument w gorącej ostatnio dyskusji, która rozgorzała w polskich miastach na temat ograniczania dostępu dla samochodów. Dowiedzenie finansowej opłacalności wprowadzanych zmian i promowania pieszej komunikacji w mieście, czyli de facto uprzywilejowania chodnika na miejskiej ulicy to najlepsza odpowiedź na wielokrotnie powtarzany już argument, że ograniczanie ruchu samochodowego zabija lokalny biznes. Nie chodzi o to, aby udowodnić komukolwiek swoją rację ale zauważyć, że coś mniej lub bardziej się nam opłaca i generuje wymierne zysk, a co za tym idzie jest dobrą inwestycją.
Jeśli chodnik może generować zysk i w dodatku pozytywnie oddziaływać na życie miejskiej społeczności to dlaczego w dalszym ciągu nie przywiązujemy do niego wystarczającej uwagi i nie walczymy o niego. Skoro może on zapewnić nam realny zysk i dochód to dlaczego tak często jesteśmy w stanie z niego zrezygnować dla złudnego poczucia, że bezpośredni dostęp samochodem do sklepu kosztem przestrzeni dla pieszych wpłynie na ten sklep pozytywnie.
Czy nas na to stać?
Zasadnym było by w takim razie zapytać w jaki sposób zmienić sposób postrzegania przestrzeni chodnika i jej wpływu na nasze codzienne życie oraz sposób funkcjonowania naszych miast. Dla nikogo zaskoczeniem nie będzie, że podstawowym narzędzie do ulepszenia jakości naszej wspólnej przestrzeni jest edukacja jej twórców i użytkowników. Uświadamianie pewnych kwestii za pomocą edukacji i zwracanie uwagi na problemy, których przecież zdecydowana większość ludzi nie uważa wcale za ważne lub w ogólne ich nie zauważa, to całkowita podstawa w walce o przestrzenną świadomość społeczeństwa. Uwrażliwianie ludzi na problemy jakości przestrzeni publicznej, szczególnie tej, z którą sąsiadujemy każdym domem czy mieszkaniem pozwala na znalezienie jakiegokolwiek pola do dyskusji. Jest to bardzo ważne dla każdego z nas bo ostatecznie wszyscy będziemy z tej przestrzeni korzystać w mniejszym lub większym stopniu. W końcu tylko od nas zależy jak wysoko zawiesimy jakościową poprzeczkę dla miejskiej przestrzeni. Jest także inny sposób uświadamiania sobie trapiących naszą przestrzeń problemów. Jest to porównywanie doświadczeń , czyli po prostu lekka zmiana podejścia do przestrzeni i rzeczywistości, w której się poruszamy. Konfrontowanie różnych perspektyw i płynących z nich obserwacji oraz doświadczeń to po prostu wynik zmiany sposobu korzystania z przestrzeni. Uzupełnienie przymusowego przemieszczania się o rekreacyjne korzystanie z miejskiej przestrzeni całkowicie zmienia perspektywę patrzenia na problemy, jakość i ofertę wypełniających ją elementów i udogodnień. Ukazanie się problemu w pełni dzięki zderzeniu perspektyw i potrzeb w ramach własnego doświadczenia to najlepszy sposób uświadomienia sobie istoty zagadnienia i z pewnością najbardziej wartościowy. Wartość wysnutych w ten sposób wniosków to nie krytykowanie jakości polskiej przestrzeni chodnika i ulicy w ogóle, ale odsłonięcie jak ważne jest zwracanie uwagi i przywiązywanie znaczenia do naszych wspólnych przestrzeni oraz jak fundamentalny jest ich wpływ na nas.
Ciągle podkreślany jest fakt istnienia niewyczuwalnych wręcz relacji między chodnikiem czy ulicą a ludźmi, którzy te przestrzenie kreują. Warto więc zadać sobie pytanie na ile relacje tych dwóch podmiotów są dwustronne, czyli czy przestrzeń chodnika może wpływać na nas równie mocno jak my na chodnik. Pytanie ma dla nas fundamentalne znaczenie, bo jeśli odpowiedź na nie jest twierdząca to czy znaczy to, że nieprzywiązywanie uwagi do tej problematyki szkodzi nam równie mocno jak my szkodzimy przestrzeni. A w takim razie czy nie znaczy to, że szkodzimy tak naprawdę sami sobie? Wreszcie zakończyć należy apelem o to aby każdy z nas zaczął korzystać z naszej wspólnej przestrzeni w sposób, który pozwoli mu na dostrzeżenie nowej perspektywy i innych wartości niż dotychczas. W końcu jak wszyscy wiemy, punkt patrzenia zależy od punktu siedzenia, więc warto go czasami zmienić by być może dostrzec nowe możliwości.