Atlas zabaw
Atlas zabaw  

tekst: Katarzyna Zabielska,
studentka Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej
grafika: Martyna Marzec,
studentka Wzornictwa na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie

czas czytania: 15 min

Rola miasta jako poligonu doświadczalnego dziecka zaczyna zanikać. Dziś przechodzimy przez miasto prawie go nie dotykając: spory odcinek pokonujemy samochodem, w innym miejscu nasza stopa też nie postanie, bo jest ogrodzone. Znamy tylko tyle, ile jest konieczne. Przemieszczamy się bezpośrednio z punktu A do B – gdzie B oznacza najczęściej dom. I tu już zostajemy, bo na zewnątrz czyha samo zło: brzydka pogoda, zanieczyszczenie powietrza, pędzące samochody i inne niebezpieczeństwa. Dziecko zaś nie protestuje, bo nieograniczony dostęp do telewizji i Internetu, przynajmniej w pewnym przedziale wiekowym, zastępuje wszystkie inne rozrywki. A jeśli miasto przestaje być używane, przestaje też być cenione.

Określiłabym rolę dzieci w mieście jako jeden z głównych czynników kształtujących więzi społeczne. Znamy sąsiadów spod siódemki, bo ich córka bawi się z naszą; znamy państwa z poddasza, bo kiedyś poprosili nas o zaopiekowanie się ich synem; znamy starszą panią z naprzeciwka, bo przesiadywaliśmy u niej po lekcjach, jeśli rodziców nie było jeszcze w domu. Z dziećmi prościej nawiązać nam kontakt, zapytać gdzie się wybierają albo co jadły dziś na obiad. Nie masz dzieci i myślisz, że to cię nie dotyczy? Jako dziecko również byłeś częścią tej układanki.

Zabawa jest dla dziecka naturalnym źródłem wiedzy o świecie. Wystarczy kawałek chodnika, konar drzewa, murek albo schodki. Byleby to nie było wciąż jedno i to samo miejsce. I byle były tam inne dzieci! Podział funkcjonalny miasta, podział mieszkańców ze względu na wiek, grodzenie osiedli czy wielopasmowe drogi szybkiego ruchu - to odcinanie dzieci od dobrodziejstw miasta. Tworząc je nieprzyjaznym dla dzieci, ograniczamy do niego dostęp również seniorom i niepełnosprawnym.

Jeśli skakanie po kałużach albo przypadkowe oblanie wężem ogrodowym było dla Ciebie najlepszą frajdą, opuszczone miejsca przyciągały jak magnes, a okupione otarciami wspinanie na drzewa nie było Ci straszne - czas poszukać na nowo miejsc do zabawy!



1. https://nieplaczabaw.pl/przygodowe-place-zabaw-historia/#more-1956 [dostęp: 6 kwietnia 2019]

2. https://www.citylab.com/design/2012/03/politics-playgrounds-history/1480/ [dostęp: 8 kwietnia 2019]

3. https://nieplaczabaw.pl/przygodowe-place-zabaw-historia/#more-1956 [dostęp: 6 kwietnia 2019]

EMDRUP – Carl Theodor Sørensen

Sørensen może uważać się za szczęściarza: jego projekty są realizowane. Z biegiem czasu zauważa jednak, że na zaplanowanych przez niego placach bawi się tylko garstka dzieci, kiedy w czasie budowy było ich znacznie więcej. Architekt dochodzi do wniosku, że to plac budowy, a nie plac zabaw jest tym czego dzieci potrzebują. W 1931 roku wydaje książkę zatytułowaną „Parkpolitik i Sogn og Købstad“, w której po raz pierwszy pojawia się fraza „śmieciowe place zabaw” 1. Dwanaście lat po publikacji książki w Emdrup powstaje pierwszy taki plac, według jego pomysłu. Nie ma tam gotowych urządzeń do zabawy - są za to deski, liny, pudła, tkaniny, rury, cegły, opony, czasem stare samochody – nazywane przez Sørensena śmieciami. Nowe pomysły materializują się tak szybko jak znikają – stając się składnikami nowych konstrukcji. Plac zmienia się stale od 75 lat. Dziecięca potrzeba kreacji przeplata się z przekorną chęcią burzenia. Po wizycie w Emdrup w 1946 r. Lady Allen of Hurtwood, architekt krajobrazu, chce przenosić ideę śmieciowych placów zabaw do Wielkiej Brytanii. Pierwsze takie miejsce powstaje w Camberwell w 1948 r., po nim przychodzą następne. Lady Allen dbając o wizerunek miejsca zabaw, zmienia nazwę z „junk playgrounds” na „adventure playgrounds” 2. Powstaje potrzeba stworzenia wymiany doświadczeń przygodowych placów zabaw i tak w 1962 r. założone zostaje London Adventure Playground Association (LAPA). Lady Allen idzie o krok dalej i 1970 r. otwiera przygodowy park zabaw dla dzieci niepełnosprawnych. Większość takich placów zabrania obecności rodziców, teren należy do dzieci – to pole do popisu ich twórczości, swoboda i zero narzuconych pomysłów. Często zatrudniane są na placu osoby pilnujące bezpieczeństwa lub pomagające dzieciom w bardziej wymagających zadaniach, jednak ich pomoc odbywa się na wyraźną prośbę dzieci. Carl Sørensen rozwiewa wszelkie wątpliwości:

„Ze wszystkich rzeczy, które zrealizowałem, śmieciowy plac zabaw jest najobrzydliwszym, ale dla mnie jest najpiękniejszym i najlepszym moim dziełem“ 3.  




4. Ten i kolejne cytaty pochodzą z książki: A. Lindgren, Dzieci z Bullerbyn, tłum. I. Wyszomirska, Wydawnictwo „Nasza Księgarnia”, Warszawa 2001


SEVEDSTORP (BULLERBYN) – Astrid Lindgren

„Dzieci z Bullerbyn” 4

„Bawiliśmy się, że Nanna jest czarownicą, która mieszka w sieni tuż obok pokoju. Sień była na niby jej domkiem, a pokój dużym lasem. Właśnie w chwili gdy chodziliśmy po lesie i zbierali jagody, czarownica wypadła ze swego domku i złapała nas. Och, jak okropnie się bałam! Wiedziałam przecież, że to tylko Nanna, ale bałam się tak bardzo, jak gdyby była prawdziwą czarownicą. W sieni stała duża skrzynia i bawiliśmy się, że jest to piec czarownicy.”

„Później Britta, Anna i ja poszłyśmy do obory, aby się ogrzać. W oborze jest zawsze ciepło i miło. Bawiłyśmy się w berka. Niedługo i chłopcy przyłączyli się do nas. Krowy gapiły się na nas. Nie wydaje mi się, żeby krowy rozumiały po co się bawi w berka. Gdy się nad tym zastanawiam, to też tego nie rozumiem. Ale jest to w każdym razie bardzo wesoła zabawa.”

„Gdy wracaliśmy potem do domu, była przepiękna pogoda. My, dzieci z Bullerbyn, szłyśmy wszystkie razem, lecz nasz powrót do domu trwał bardzo długo. Lasse powiedział, że wolno nam iść tylko po kamieniach leżących na skraju drogi. Potem zaś bawiliśmy się w taką zabawę: że ten, to będzie szedł po ziemi, a nie po kamieniach, będzie na niby martwy. W pewnej chwili Olle zaczął iść po ziemi, a wtedy Bosse krzyknął: - Jesteś nieżywy! – Wcale nie jestem nieżywy! – zawołał Olle. – Spójrzcie tylko, jaki jestem żywy – i zaczął wymachiwać rękami i wywijać nogami. Śmieliśmy się wszyscy z niego.”




5. A. van Lingen, D, Kollarová, Aldo van Eyck – Seventeen Playgrounds, dostępny na stronie: https://issuu.com/lecturis/docs/seventeenplaygro undsissuu [dostęp: 4 kwietnia 2019]

6. A. van Eyck, O projektowaniu i urządzaniu placów zabaw, tekst wykładu przetłumaczony przez Marcina Wawrzyńczaka [w:] My i oni. Przestrzenie wspólne/projektowanie wspólnoty, red. B. Świątkowska, Fundacja Bęc Zmiana, Warszawa 2014, str. 243 – 256


AMSTERDAM - Aldo van Eyck


W 1947 w Amsterdamie istnieje tylko kilka klubów dziecięcych, które w dodatku są dostępne tylko dla ograniczonego grona członkowskiego. Cała reszta - czyli większość - bawi się w parkach i na ulicach, jednak i ta przestrzeń jest im zabierana przez rosnące natężenie ruchu samochodowego. Powojenny baby-boom dodatkowo zwiększa zapotrzebowanie na przestrzeń zabawy dla dzieci. Jakoba Mulder, kierująca Departamentem Rozwoju Miasta, rozpoczyna proces upubliczniania placów zabaw. Pracę projektową zleca architektowi Aldo van Eyckowi 5. Każdej dzielnicy chcą podarować chociaż jeden plac zabaw. Budują w parkach, na podwórkach kwartałów, poszerzają chodniki lub wydzielają przestrzeń na skrzyżowaniach. Jeśli trzeba uprzątają składowiska śmieci, wykorzystują opuszczone zakątki i działki bez komercyjnej wartości. Architekt dąży, aby sieć placów zabaw stawała się coraz gęstsza: lepszy jest plac przy ulicy niż żaden. „Tak jak instaluje się ławkę, bo chce się usiąść, latarnię, bo chce się oświetlić ulicę, kiosk, bo chce się kupować gazety, tak ja instaluję plac zabaw, bo dzieci chcą się bawić” 6. Urządzenia pod względem formalnym mają być jak najprostsze, te katalogowe, figuratywne, według van Eycka nie tylko psują estetykę i spójność przestrzeni, ale też ograniczają różnorodność zabawy. Inspiracją kreacji jest obserwacja ludzkich aktywności. Drabinka może być górą, a przekryta materiałem staje się namiotem. Użycie ogranicza tylko wyobraźnia. Plac stworzono jednak nie tylko dla dzieci. W czasie południowej drzemki maluchów - drabinka może służyć licealistkom jako siedzisko w czasie przerwy; w porze wieczornej - drabinki do fikania koziołków zamieniają się w trzepaki dla dywanów. Architekt traktuje plac zabaw jako krajobraz, dzięki różnicy wysokości świat wydaje się dzieciom inny, „wprowadzamy wspaniałość w postaci zbocza, doliny i wzgórza”. Wypowiada się w imieniu dzieci i zadaje rodzicom pytanie: kto powiedział, że tylko w dobrą pogodę można bawić się na podwórku? Częściowo zadasza więc place zabaw i zaprasza wszystkich, szczególnie tych najmniejszych, jako pełnoprawnych obywateli miasta. Aldo van Eyck w latach 1947 – 1978 zaprojektował 730 placów zabaw dla Amsterdamu i jego małych mieszkańców.

67174195_913714405647369_4484706040465588224_n

LUBLIN – Osiedle Słowackiego, Oskar i Zofia Hansen

Wszystko tutaj zaprojektowane jest według jednej filozofii: od układu urbanistyki szesnastohektarowego osiedla, po siedzisko. Filozofia ta zwie się „Teorią Formy Otwartej”, a jej wyznawcy i twórcy za razem, to Zofia i Oskar Hansen. Teoria Formy Otwartej głosi, że architektura stanowi „tło eksponujące zdarzenia” 7. Zadaniem architekta jest więc stworzenie ram dla spektaklu jakim jest codzienność. Zaprojektowane przez Hansenów Osiedle Słowackiego w Lublinie podzielone jest funkcjonalnie – od strony północnej zlokalizowano parkingi i garaże, na drugim końcu targowisko, a pomiędzy - przestrzeń mieszkalną ze szkołą i przedszkolem, wolną od ruchu samochodowego. Drogi dojazdowe występują jedynie na obwodzie osiedla lub jako sięgacze – rozwiązanie dziś w Polsce utopijne, tu wprowadzone w roku 1960. Dzieci nie muszą więc przechodzić przez ulicę idąc do szkoły, przedszkola czy na plac zabaw. Te ostatnie, ukryte są pomiędzy wijącymi się blokami, nie przypominają rakiet kosmicznych ani samolotów. Właściwie: nie przypominają niczego. Są tu labirynty, zbudowane z różnej wysokości betonowych kształtek, są zgrupowania walcowatych siedzisk-stopni, są pagórki i nasypy. Piaskownice wydają się skomplikowane jak wężowe układy bloków, a ponad nimi rury i walce – dziś mogą być wielorybem na plaży, jutro grzbietem wierzchowca przemierzającego pustynię. Betonowe murki pewnie nie raz pełniły funkcję ochrony przed ostrzałem nieprzyjaciela, innym razem przez wykonane w nich okienka sprzedawano lody z piasku, można też na nie wejść i z wysokości 1,5 metra – czyli całkiem dorosłej wysokości – obserwować czy mama wraca już do domu. Jest też Teatr Formy Otwartej. Zlokalizowany na krawędzi osiedla, ze świetnym widokiem na wąwóz. „Jest niczym galion zapatrzony w daleką perspektywę miasta i terenów uniwersyteckich” 8. Nasyp pod amfiteatr usypano, sprytnie wykorzystując nadmiar ziemi wybranej pod budowę bloków. Amfiteatr składa się z betonowych kubików o zróżnicowanej wysokości. Niektóre z nich to podstawa pod siedziska i stoliki, inne to po prostu platformy; mogą pełnić funkcję widowni, mogą być też sceną. Miejsce ma sprzyjać integracji mieszkańców – to idea greckiej agory wykonana z betonu, w komunistycznej Polsce. Dziś wiele z placów zapadło się pod ziemię, a te które pozostały pomalowano tanią farbą. Teatr Formy Otwartej, choć zaniedbany, został oczyszczony z zarastającej go zieleni i wykorzystywany jest przez garstkę mieszkańców osiedla. Wydaje się jakby wszystkie elementy zabawy oczekiwały na swoją drugą szansę, która może nadejść wraz z pokoleniową wymianą osiedla.




7. Za F. Springer, Hansenów kurs na utopię, [w:] Magazyn „Autoportret” 2 [41] /2013 dostępny na stronie: http://autoportret.pl/artykuly/hansenow-kurs-na-utopie/ [dostęp: 5 kwietnia 2019]

8. http://muzeum.asp.waw.pl/collective/pawtucket/ index.php/Detail/Object/Show/object_id/1088# [dostęp: 5 kwietnia 2019]

9. Ten i kolejne cytaty pochodzą z książki: R. Goscinny i J. Sempé, Nowe przygody Mikołajka, tłum. B. Grzegorzewska, Wydawnictwo Znak, Kraków 2004

PARYŻ - René Goscinny i Jean-Jacques Sempé

„Nowe przygody Mikołajka” 9

„– Hasło? – zapytał Alcest, plując mi w twarz okruchami rogalika (Alcest bez przerwy coś je). – Nieposkromiona odwaga – powiedziałem. – Możesz wejść – zgodził się Alcest. Nasz plac jest naprawdę super. Często chodzimy się tam bawić. Rośnie na nim trawa, są koty, puszki od konserw, opony i stary samochód, który już nie ma kół, ale i tak jest bardzo fajny, brum, brum!”

„Bawiliśmy się w chowanego z Euzebiuszem, Gotfrydem i Alcestem, ale nie bardzo nam szło, bo w naszym ogrodzie jest tylko jedno drzewo i od razu znajduje się tych, co się za nim schowali. Szczególnie Alcesta, który jest szerszy od drzewa, a nawet gdyby nie był, to i tak byśmy go szybko znaleźli, bo cały czas je i słychać jak przeżuwa”

„– A dlaczego nie mogę iść bawić się z kolegami na placu? Jest taka ładna pogoda! – spytałem mamy. – Nie, Mikołaj – odpowiedziała mama. – Powtarzam: chcę, żebyś został w domu. – Ale chłopaki mówiły, że na plac przyniesiono mnóstwo skrzynek, więc będzie strasznie fajnie: zrobimy sobie z nich autobus albo pociąg!– powiedziałem. – Właśnie! – powiedziała mama. – Nie chcę, żebyś się bawił odpadkami, które ludzie wyrzucają na tym strasznym placu! Wracasz potem umorusany jak nieboskie stworzenie! […] – Ale chłopaki na mnie czekają, a sam co będę robił w domu? – Jak to co? – odpowiedziała mama. – Będziesz się bawił z dzidziusiem pani Marcellin. Na pewno jest bardzo miły. Dzidziuś pani Marcellin może i jest bardzo miły, ale z dzidziusiem nie można się powygłupiać.”

67569448_2318990798431098_7564592303487057920_n

LONDYN - Simon Terill, Assemble

Betonowe, strome, wysokie, niebezpieczne – to opinia dorosłych, bo ktoś dorosły musiał zdecydować o ich wyburzeniu. Dla dzieci: ogromne, ekscytujące, zróżnicowane, stworzone do zabawy 10. „Latający Spodek” o średnicy 5m z osiedla Churchill Gardens Estate w Pimlico [arch. Philip Powell, Hidalgo Moya 1962], ceglane pasma stromych ramp poprzetykane zjeżdżalniami w Brunell Estate, Paddington [arch. Michael Brown, 1974] oraz stroma ślizgawka połączona z wieżą z Brownfield Estate, Poplar [arch. Ernö Goldfinger, 1967] to elementy placów zabaw z londyńskich osiedli połowy XX wieku 11. Odrodziły się w skali 1:1 na wystawie "The Brutalist Playground" w Architecture Gallery Royal Institute of British Architects. Artysta Simon Terill wraz z kolektywem Assemble odpowiedzialni za wystawę, uświęcają rzeźbiarską formę placów zabaw zamieniając brutalistyczny beton na pokrycie z poliuretanowej pianki wtórnie spienianej. W przeciwieństwie do betonu nie zdziera całej skóry z kolan podczas upadku, a dodatkowo [efekt niezamierzony przez projektantów] naśladuje cętkowaną fakturę betonu. Pastelowe kolory elementów rozróżniają też stopień zagęszczenia pianki: różowa jest twardsza, odcienie błękitu bardziej miękkie. Przeniesienie elementów placów zabaw do galerii było niemałym wyzwaniem, bo i place małe nie były. Wciśnięte między kolumny, świadczą o rozmachu i wolnej myśli architektów modernizmu. Bez nadęcia i gloryfikacji odtworzono najlepsze przykłady projektowania dla dzieci połowy XX w. Skacząc przez piankowe bloczki, potykamy się jednak o pytania. W jaki sposób dzieci powinny być zachęcane do ruchu? Czy element ryzyka w zabawie jest odpowiedni i jaka powinna być jego skala? Do jakiego momentu możemy chronić dzieci? I największe z pytań: jakie formy i przestrzenie rozwijają najpełniej twórczość dzieci?




10. Wspomnienia byłych mieszkańców Churchil Gardens Estate dostępne na: https://www.youtube.com/watch?v=F-zAYfhJh9Q [dostęp: 8 kwietnia 2019]

11. https://www.disegnodaily.com/article/the-brutalist-playground-by-assemble-and-simon-terril [dostęp: 8 kwietnia 2019]

12. Informacje pochodzą z filmu utworzonego przez kolektyw Pool is cool, promującego podpisanie petycji, dostępnego na stronie: https://www.collectivedisaster.org/pool-is-cool/ [dostęp: 9 kwietnia 2019]

BRUKSELA – Pool is cool

Kolektyw Pool is cool od 2015 roku próbuje wznowić w Brukseli kulturę pływania. Walkę o otwarte kąpieliska, jego członkowie porównują do działania papierka lakmusowego. Jest to mała próbka, sprawdzian tego jak miasto poradzi sobie z innymi zmaganiami. W mieście nie istnieje bowiem od 40 lat żadne otwarte na stałe kąpielisko pod gołym niebem. Dawniej, miejscami zabaw wodnych była zarówno rzeka w nieuregulowanych momentach biegu, jak i port. Później podjęto się budowy basenowych kompleksów w nurcie modernizmu. Wszystkie sukcesywnie, bez większego powodu zaczęły znikać – ostatni zakończył działalność w 1978 roku. Kolektyw dąży do otwarcia pięciu dużych kąpielisk w mieście na istniejących zbiornikach wodnych: w postaci m.in. biologicznie filtrowanego stawu, bezpiecznego kąpieliska w porcie i pływającego basenu na kanale. Ale wszystko drobnymi krokami. Od 2016 organizują cyklicznie zbiorowe wydarzenie pod hasłem BIG JUMP BXL, skacząc z pomostu nad stawem. W 2017 przed Galerią Ravenstein ustawiają napełniony wodą kontener z podpisem „Największe otwarte kąpielisko w Brukseli”. Koło basenu umieszczają natryski i drewniane tarasy z leżakami do opalania. Wydarzeniu towarzyszą imprezy z DJ’em na otwartym powietrzu. Kolektyw organizuje też pływalnie w miejskich fontannach: mieszkańcy wygrzewają się w promieniach słońca, dryfując na kolorowych pontonach w samym centrum miasta. Otwarty dostęp do wody dla każdego mieszkańca to priorytet, i wiedzą że jedno takie miejsce nie wystarczy: musi powstać cała sieć 12.

67658320_2240466922746670_3316221382559268864_n

Nauka życia w społeczeństwie może jawić się nam jako sztuczny twór, jednak jej przebieg jest jak najbardziej naturalnym dla nas procesem trwającym od najmłodszych lat. Życie w mieście pozwala poznawać dziecku pełne spektrum ludzkich zachowań, kształtując jego późniejsze wybory. Jednak odkrywanie świata w mieście tworzonym na podstawie wyłącznie restrykcyjnych i absurdalnych przepisów uświadczy dziecko w przekonaniu, iż jest on wyłącznie bezduszny. Korzystanie z miasta opartego na schematach i standaryzacji pozbawione jest radości, a proces poznania staje się nieciekawy i uproszczony. Wszechotaczająca szablonowość i normatywność uczy akceptacji miernoty i nijakości, a to najmłodsi uczą się najszybciej.

Nowoczesnym miastom potrzeba zmian na wielu płaszczyznach, a zalążkiem tej rewolucji może stać się zmiana podejścia do miejsc zabaw dzieci. Plac zabaw czy podwórko to część miasta, na które mieszkańcy mają bezpośredni wpływ. Często zmiana może dotyczyć krzywdy jeszcze nie poczynionej, jak na przykład decyzja o niegrodzeniu osiedla. W innym przypadku może odnosić się do ilości zieleni lub małej architektury. Kształtując realną zmianę, wymagając więcej od dewelopera czy władz miasta, stopniowo podwyższamy poziom życia, tworząc nowy kanon. Jakie są reguły prawidłowych zmian? Żadnych zasad! Jeśli miasto będzie miejscem beztroskich lat dzieciństwa, będziemy wiedzieć, że przemiany potoczyły się w odpowiednim kierunku.