Brzydszy niż wielka płyta, mniej polski niż Malbork

tekst i grafika: Katarzyna Zabielska,
studentka Wydziału Architektury na Politechnice Krakowskiej
konsultacja:
dr inż. arch. SARP IARP Marta A. Urbańska

czas czytania: ok. 12 min



Styl narzucony. A w ogóle styl to za bardzo nie jest, raczej ideologia. Ideologia opresji, ideologia sowiecka, pomysł samego Stalina. Zły, brzydki i całkiem nie nasz... I na tym wiadomości się kończą bo o socrealizmie w podręczniku do plastyki nie znajdziemy ani słowa, a na historii mało który nauczyciel zdąży z materiałem o II Wojnie Światowej. Socrealizm pobrzmiewa więc w naszych głowach hasłami propagandy, być może jeszcze dźwięczniej niż współczesnym mu. Zbiorowa świadomość przegryzła już modernizm: może i brzydki, ale o coś temu Corbusierowi chodziło. No i bloki… wszyscy jesteśmy z bloków! Z socrealizmem wciąż mamy problem.
Pomimo wszystko styl ten w Polsce się przyjął. Rozsiał, rozpanoszył, a przynajmniej zostawił swój ślad. I nawet po roku 1989 nikt nie śmiał go zburzyć, zamalować ani ogołocić z dekoracyjności. Przeciwnie. Nowa Huta coraz częściej kojarzona jest z cyganerią artystyczną; Marszałkowska Dzielnica Mieszkaniowa to jeden z najbardziej pożądanych adresów w Warszawie; Plac Zbawiciela obrósł legendą i zakorzenił się w świadomości zarówno kulturowej jak i rozrywkowej Warszawiaków.

Miało być inaczej

Wizja odbudowy stolicy rozbudzała umysły architektów już w czasie okupacji. W 1940 roku utworzona została Pracownia Architektoniczno-Urbanistyczną, kierowana przez Szymona Syrkusa (później przez Helenę Syrkus i Romana Piotrowskiego). Oficjalnie Pracownia zajmowała się opracowywaniem dokumentacji technicznej i odbudową osiedli na Rakowcu i Kole. Jednocześnie prowadzono także prace nad nową urbanistyką Warszawy. Pracownie charakteryzowało totalne podejście do projektowania, mające swoje korzenie w przekonaniach grupy Praesens i lewicowych poglądach społecznych. Stąd też głównym obiektem zainteresowania były studia dzielnic mieszkaniowych i przemysłowych. Znacznie większy wpływ na powojenną odbudowę Warszawy miała jednak praca Komisji Rzeczoznawców Urbanistycznych i jej Opinia o planach miasta Warszawy opracowanych w Zarządzie Miejskim. KRU wartościowała cztery kategorie ulic i placów, określała warunki i przepisy miejscowe dla dzielnicy zabytkowej, tzw. Warszawy Stanisławowskiej; stworzyła też listę obiektów i zespołów poza nią - obiekty te miałyby zostać objęte szczególną opieką.

1. E. Perlińska – Kobierzyńska, Warszawa, miasto do przebudowy, [w:] Spór o odbudowę Warszawy. Od gruzów do reprywatyzacji, red. T. Fudala, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, Warszawa 2016, str. 66–78

2. A. Kędziorek, City Macieja Nowickiego, [w:] Spór o odbudowę Warszawy. Od gruzów do reprywatyzacji, red. T. Fudala, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, Warszawa 2016, str. 162–167, w oparciu o rozprawę doktorską dr Marty Anny Urbańskiej pt. Maciej Nowicki - humanista i wizjoner architektury; osobowość twórcza na tle epoki, Politechnika Krakowska, Kraków 1999 oraz materiały i ilustracje dr M. A. Urbańskiej

3. M. Obarska, MDM – między utopią a codziennością, Mazowieckie Centrum Kultury i Sztuki Agencja Wydawnicza „Egros”, Warszawa 2010, str. 81 6. B. Bierut, Plan sześcioletni Odbudowy Warszawy, Warszawa 1950, str. 20, [cyt. za:] M. Obarska, MDM – między utopią a codziennością, dz. cyt., str. 58

Przekładając architekturę czasów stanisławowskich i Królestwa Kongresowego ponad chaos zabudowy z czasów zaborów, planowano przekształcenia przestrzeni poprzez np. wyburzanie oficyn czy wprowadzanie pasów zieleni. Opinia zawierała postulaty bliskie Karcie Ateńskiej, takie jak funkcjonalne strefowanie miasta czy dążenie do poprawy warunków higienicznych mieszkańców. Przygotowywane przez pięć lat projekty przebudowy i odbudowy stolicy zostały zmienionedrastycznie przez zniszczenia Powstania Warszawskiego oraz późniejsza politykę niemiecką niszczenia ocalałych budynków. Wobec ogromu zniszczeń pojawiają się głosy o konieczności już nie odbudowy, a całkowitej przebudowy miasta. 22 stycznia 1945 roku ówczesny prezydent Warszawy Marian Spychalski (architekt i urbanista) powołuje do życia Biuro Organizacji Odbudowy Warszawy pod kierunkiem Jana Zachwatowicza. Działania kontynuuje już szerzej znane Biuro Odbudowy Stolicy. Pod przewodnictwem Zygmunta Skibniewskiego powstaje Szkic planu dzielnic centralnych Warszawskiego Zespołu Miejskiego; oparty na segregacji funkcji, luźnej zabudowie wśród zieleni i znaczących arteriach komunikacyjnych. Zawiera przedwojenne projekty Wydziału Planowania Miasta, projekty okupacyjne czy plany Pracowni BOS-u Macieja Nowickiego. Pomimo że praca ma charakter szkicowy, na podstawie jego założeń wykonuje się często decyzje o wyburzeniach istniejącej zabudowy.1 Wartym wspomnienia jest projekt Pracowni Macieja Nowickiego. Obejmował on opracowanie śródmiejskiej części Warszawy tzw. city. Projekt polegał na mariażu niskiej zabudowy czterokondygnacyjnej o spokojnym, wręcz klasycznym wyrazie architektonicznym, adresowanej do pieszego, oraz punktowej, czternastokondygnacyjnej - tworzącej metropolitalną sylwetę miasta, widoczną już z oddali. Łączył cechy modernizmu (geometryzacja, powtarzalność zespołów, spójny architektoniczny wyraz, modularność) z wielkomiejskością śródmiejskiej zabudowy.2 W 1948 roku w konkursie na centrum miasta zostaje nagrodzony projekt czysto funkcjonalistyczny. Drapacze chmur na rzucie koła, oparte na pilotis, wydają się odrywać od ziemi i unosić ponad niższą, na wskroś modernistyczną zabudową. Projekt zostaje skrytykowany, pisze się, że przypomina kosz na śmieci lub rurę od pieca.3



4. E. Kal, Aby „Lud Wszedł do śródmieścia” Ludowość i inne paradoksy metody realizmu socjalistycznego w architekturze, [w:] Pod dyktando ideologii. Studia z dziejów architektury i urbanistyki w Polsce Ludowej, red. Paweł Knap, Szczecin 2013,str. 26

5. A. Sumorok, Zaprojektować socrealizm? W obronę architektury, [w:] Kwartalnik „Herito” nr 29,str. 74

6. B. Bierut, Plan sześcioletni Odbudowy Warszawy, Warszawa 1950, str. 20, [cyt. za:] M. Obarska, MDM – między utopią a codziennością, dz. cyt., str. 58

Niech stanie się wspólne

Wielkim planom urbanistycznym z pomocą przychodzi polityka. Wprowadzony 26 października 1945 Dekret o własności i użytkowaniu gruntów na obszarze m.st. Warszawy:całość terenów znajdujących się w granicach przedwojennej stolicy ustanawiał własnością gminy. Tak zwany Dekret Bieruta w założeniu miał być narzędziem rozwoju urbanistycznego;umożliwić centralnie sterowaną odbudowę stolicy. Pomimo tego, że dotyczył jedynie własności gruntów, w praktyce, właścicielom odbierane były również nieruchomości, najczęściej bez udzielenia odszkodowania. Ubieganie się przedwojennych właścicieli o zwrot działek i nieruchomości po transformacji w roku 1989, doprowadziło do ogromnego zadłużenia miasta, skupu roszczeń od przedwojennych właścicieli czy wyrzucania z kamienic ich dotychczasowych mieszkańców.
Kolejnym polem nad którym państwo ogłasza dominację jest kultura. Podczas trwającej 20 – 21 czerwca 1949 roku naradzie architektów partyjnych w Komitecie Centralnym PZPR wprowadzony zostaje realizm socjalistyczny.4 Architektura ma stać się medium ideologii; krytykowana jest dotychczasowa praktyka budowlana, a nurty takie jak modernizm, konstruktywizm czy funkcjonalizm zostają uznane za ideowo obce. Doktryna wywodząca sięz ZSRR, w swojej ojczyźnienie zostaje jednoznacznie zdefiniowana. Brak tam również naczelnego architekta, co ma miejsce w przypadku innych systemów totalitarnych. Jest podporządkowana jedynie ogólnie pojmowanej zasadzie zwiększonej dekoracyjności.Stąd w architekturze radzieckiej pojawiają się elementy neoklasycystyczne, neobarokowe ale i gotyckie, art déco czy nawet secesyjne. Tradycjonalizm wzorców ma odróżnić kraje bloku wschodniego od kapitalistycznego zachodu. Pomimo braku dokładnych wytycznych nie można mówić o swobodzie twórczej, jednak socrealizm architektury krajów środkowoeuropejskich uznawany jest za zróżnicowany lokalnie.5 W Polsce socrealizm czerpać ma z wzorców narodowych: „Nasi architekci w większym stopniu powinni nawiązywać do zdrowych tradycji naszej architektury narodowej, przystosowując je do nowych zadań i nowych możliwości wykonawczych i wkładając w nie nową socjalistyczną treść”.6 Projekty z okresu wojny trafiają do szuflady. Architekci muszą zapomnieć o modernistycznych szklanych domach.

Podaj cegłę

Na początku lipca 1949 roku Bierut przedstawia plan sześcioletni (1950-1955). Marszałkowska Dzielnica Mieszkaniowa zaplanowana jest jako jego kluczowa inwestycja. Powołana w marcu 1950 r. pracownia MDM już w lipcu tego samego roku przedstawia projekt dzielnicy. Autorami są m.in. Józef Sigalin, Zygmunt Stępiński, Stanisław Jankowski i Jan Knothe. Co ciekawe byli oni odpowiedzialni wcześniej za budowę trasy W-Z, innowacyjnej inwestycji powojennej odległej od ideologii realizmu socjalnego. Pod dzielnicę mieszkaniową wybrany zostaje rejon ulicy Marszałkowskiej, ważny pod względem komunikacyjnym jak i znaczeniowym: tu łączą się dwie istotne osie urbanistyki warszawskiej: Oś Stanisławowskai Oś ulicy Marszałkowskiej - dawne centrum kapitalistycznej Warszawy, w znacznym stopniu zniszczone przez działania wojenne.
Budowie dzielnicy towarzyszą hasła wkroczenia ludu do śródmieścia, klasowej równości, podniesienia kultury. W miejscu zamieszkania majętnej części społeczeństwa przedwojennego, powstać ma teraz dzielnica „pałaców robotniczych”, miejsce reprezentacyjne, mające odzwierciedlać potęgę narodu socjalistycznego. Mówi się, że MDM został zaprojektowany jako przestrzeń dla pochodów i obchodów świąt socjalistycznych. Miał tworzyć eleganckie tło dla wiwatujących tłumów, fotografowanych dla prasy propagandowej. W koncepcji MDM doszukuje się też manipulacji odbiorcą. Architektura miała zmienić ludzi w „nowych socjalistycznych obywateli”. Czy jednak architektura ma taką moc sprawczą? Uważa się, że architekt tamtego okresu projektował w sposób absolutny:nie pozostawił miejsca dla spontanicznej aktywności mieszkańców -przewidział wszelkie potrzeby ludzkie. Jednak, czy po części nie na tym właśnie polega rola architekta?



7.K. Mordyński, Marszałkowska Dzielnica Mieszkaniowa i jej „wychowawcza rola”: ideologia – budowa – propaganda sukcesu, [w:] Pod dyktando ideologii. Studia z dziejów architektury i urbanistyki w Polsce Ludowej, red. Paweł Knap, Szczecin 2013, str. 94

8.S. Jankowski, J. Knothe, J. Sigalin, Z. Stępiński, Dziennik Pracowni MDM, str. 223, [cyt. za:] K. Mordyński, Marszałkowska Dzielnica Mieszkaniowa…, dz. cyt., str. 89

9.M. Obarska, MDM – między utopią a codziennością, dz. cyt., str. 14

10.M. Obarska, MDM – między utopią a codziennością, dz. cyt., str. 74

11. F. Springer, Źle urodzone, reportaże o architekturze prl-u, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2011, str. 41-43

Jak bardzo realistyczny jest nasz socjalizm

Przedwojenną ulicę Marszałkowską poszerzono z 27 do 84m. Skalę architektury dostosowanodo pochodów i masowych uroczystości. Wysokość budynków znacznie przewyższyła te, znajdujące się tu przed wojną.Architekci czerpali z okresu klasycyzmu i empiru warszawskiego. Zastosowano trójpodział elewacji: cokół, część centralna i gzyms z attyką. Pojawiają się tralki, rzeźby, żłobienia, kolumny, podcienia. Dodatkową dekoracją są mozaiki i sgraffita. W pewnym momencie cały przemysł kamieniarski w Polsce buduje MDM: potrzebny jest piaskowiec, granit oraz sjenit. Wszystkie te elementyarchitektoniczne pozbawione kontekstu budują nam w wyobraźni siedzibę w stylu renesansowym, lub co najmniej zamojską starówkę. Socrealizm określilibyśmy jednak zgoła odmiennymi epitetami. W prasie z tamtego okresu pojawia się żart rysunkowy w scenerii Placu Konstytucji, przedstawiający człowieka w stroju plażowym oraz milicjanta, który pyta „Tutaj sobie pan urządził wczasy”. Na co wczasowicz odpowiada „A zna pan piękniejsze miejsce?”.7 Architekci MDM pragnęli „aby ogólny wyraz plastyczny był różnorodny, ale harmonijny, aby uniknąć tępej monotonii, nie wpadając w krzykliwe zindywidualizowanie form”.8 Chciano zaprzeczyć różnorodności przedwojennej Marszałkowskiej, której pierzeja nie tworzyła równej linii, a każda z kamienic drastycznie się od siebie różniła. Socrealizm nie pozostawiał miejsca na indywidualizm czy przypadkowość. Monotonia musiała się więc pojawić. Przestrzeń Placu Konstytucji (120 x 200m) onieśmielała a monumentalizm zabudowy przytłaczał. Aby nie zaburzyć fasadowości założenia wiele kamienic nadających się do remontu została wyburzona, natomiast na tyłach budynków istnieje wciąż wiele przedwojennych suteren, psujących czytelność założeń kwartałowych. W imię ideologii zmieniono oś ulicy Marszałkowskiej, tak aby zasłonić bryłę kościoła Zbawiciela – zabieg ten został skrytykowany przez samego Chruszczowa.9Jednak istnieje wiele wątków, które mogą podważyć ideologię założenia. Sam układ urbanistyczny gloryfikujący ulice i place wywodzi się z czasów, które nie miały nic wspólnego z równością społeczeństwa. Istnieje plotka, która głosi, że Bolesław Bierut nie był zwolennikiem architektury radzieckiej, stąd też nie zależało mu na powielaniu tamtejszych wzorców. W projekcie kamienic przy Placu Konstytucji doszukuje się nawiązania do wczesnomodernistycznej kamienicy hr. Krasińskich z 1910 roku.10 Również dekoracja w postaci herbowego kartusza wydaje się być architektoniczną kpiną. Kpiną, a wręcz Mistrzowską Kpiną nazywa Filip Springer Siedzibę Prezydium Rządu, zaprojektowaną przez Marka Leykama w 1952. Ten przykład warszawskiego socrealizmu, obfitujący we włoskie cytaty architektoniczne, to forma dowcipu – siedziba socrealistycznej władzy opakowana w przybranie rezydencji florenckich bankierów.11



12. K. Mordyński, Marszałkowska Dzielnica Mieszkaniowa…, dz. cyt., str. 90

13. M. Obarska, MDM – między utopią a codziennością, dz. cyt., str. 14.

14. M. Obarska, MDM – między utopią a codziennością, dz. cyt., str. 84

15. J. Gieysztor, Wrażenie z podróży do ZSSR, [w:] „Architektura” 1955 nr 10, s. 294, [cyt. za: M. Obarska, MDM – między utopią a codziennością, dz. cyt., str. 13]

Narodowy w formie, ale czy socjalistyczny w treści

Okres powojenny stał się idealnym momentem dla architektów chcących nieść społeczną misję. Ogromne zapotrzebowanie na mieszkania, wymagało od architektów kreatywności we wdrażaniu nowych rozwiązań. Z hasłem „wprowadzenia ludu do śródmieścia” MDM był pionierem w kwestiach społecznych. Na terenie dzielnicy powstać miało 11 szkół, 22 przedszkola i 12 żłobków. Planowano szpital i 4 ośrodki zdrowia. Wraz ze zmianą roli kobiety, oraz jej pracy zawodowej, zaproponowano punkty zbiorowego żywienia. Szczegółowo rozplanowano rozmieszczenie sklepów i restauracji, a każdy lokal otrzymał oprawę dostosowaną do branżowości np. w sklepie rybnym były to kafelki z rybami, w sklepie spożywczym płaskorzeźba przedstawiająca winobranie.12 Powstają urzędy, kina, biblioteki, rozsiane równomiernie po całej dzielnicy. Zaprojektowano specjalne miejsca dla kiosków z gazetami, tak aby wolnostojące budki nie zaburzały przestrzeni. Projektuje się kompleksowo, od lokali, przez mieszkania, po latarnie, słupy ogłoszeniowe, przystanki komunikacji publicznej, płaskorzeźby. Słynne kandelabry z Placu Konstytucji podpisane są przez samego Jana Knothe.W mieszkaniach zapewniono dostęp do bieżącej wody, kanalizacji i centralnego ogrzewania.Warto uświadomić sobie ogromny krok cywilizacyjny, w porównaniu do przedwojennych warunków zamieszkania. Pierwszym sygnałem dysonansu systemowego było projektowanie w mieszkaniach MDM pomieszczeń dla służby. Popularne w przedwojennych kamienicach służbówki, wydają się funkcją absurdalną wśród socjalistycznego społeczeństwa lat 50. W parterach MDM ulokowano najbardziej reprezentacyjne sklepy i restauracje w Warszawie:na Placu Konstytucji mieściły się sklepy Wedla, Cepelii, luksusowe sklepy konfekcyjne Galluz i pierwszy w Warszawie gabinet kosmetyczny.13 Standard tych usług mija się ze statusem finansowym docelowego mieszkańca dzielnicy. Jednak i w tym momencie propaganda daleka była od prawdy: dzielnica została zasiedlonaw równej mierze przez robotników, jak i inteligencję. W późniejszym czasie wiele rodzin robotniczych wyprowadziło się ze śródmieścia, na tereny położone bliżej zakładów przemysłowych.14 Wolny od przedwojennych odniesień nie jest też socjalny aspekt dzielnicy. Możemy odnaleźć wiele wspólnych cech z Warszawską Spółdzielnią Mieszkaniową, w której zadbano o równe proporcje liczby mieszkań dla różnych grup społecznych, a także zaplecze socjalne: funkcjonujący Dom Społeczny, przedszkole, bursę dla robotników, ośrodki zdrowia czy placówki edukacyjne.

„Skąd bierze się w kraju komunizmu tak wielkie zamiłowanie do przepychu?”15

Krytykowany za monumentalizm, skalę i wielkość jest dzielnicą przystosowaną do dzisiejszego natężenia ruchu – mieści szerokie chodniki, ulice, parkingi czy tory tramwajowe w znacznej odległości od okien mieszkań. Uznany za wtórny i nienowoczesny, przewidywał stację metra (na Placu Konstytucji) na 45 lat przed jego powstaniem. Niewygodne mieszkania bez balkonów, dziś przodują pod względem cen – a więc popytu - w całej stolicy. Monotonny wyraz architektoniczny kontrastuje z bylejakością dzisiejszych rozwiązań, odznacza się kompleksowością i spójnością projektu. W przeciwieństwie do swoich modernistycznych sąsiadów, MDM nie został przegrodzony płotami i bramami – jasny podział na przestrzeń publiczną i prywatną pozwala na sprawne funkcjonowanie w tkance miejskiej. Partactwo wykonawcze, w porównaniu do uszczerbków budowlanych bloków z wielkiej płyty wydaje się błahostką. Przekornie, elewacje MDM były pierwszymi na których zawisają wielkoformatowe kapitalistyczne reklamy, są też neutralnym tłem dla nowopowstających neonów.Prawdopodobne jest również, że ta ‘opresyjna architektura propagandy swoim wyrazem estetycznym nigdy nie zmieniła niczyich poglądów politycznych. Zaprojektowana w najdrobniejszych szczegółach przestrzeń miejska, w mniemaniu oponentów nie pozostawiająca miejsca na indywidualną aktywność społeczeństwa, dziś została przejęta przez życie mieszkańców stolicy. Plac Zbawiciela nigdy nie zasypia. Jest miejscem w którym „trzeba bywać”. Plac swego czasu był przestrzenią wystawienniczą dla instalacji „Tęcza”, autorstwa Julity Wójcik. Współistnienie w jednej przestrzeni architektury socrealistycznej, neobarokowego kościoła, kontrowersyjnej instalacji artystycznej i architektury secesyjnej, stanowi komplement dla socrealizmu jako świetnego łącznika stylistycznego w mieście architektury z różnych okresów.Architektura socrealistyczna została wcielona do po transformacyjnego krajobrazu naszych miast, stała się tłem neonów, szyldów i reklam. Wybijając się dzięki mnogości dekoracji, zakamuflowała się gdzieś pomiędzy neoklasycyzmem i secesją, a mało wprawne oko już nie dostrzeże różnicy, lub dostrzec nie chce.Socrealizm przyjął się jako wystawny styl architektury śródmiejskiej, dorównując innym reprezentacyjnym obszarom miasta. Funkcjonuje sprawnie w tkance urbanistycznej. Być może odnowienie i oczyszczenie blisko 70-letniej już architektury mogłoby odkurzyć i nasze głowy z uprzedzeń i awersji do socrealizmu.